Producenci wód butelkowanych apelują o szybkie wdrożenie systemu depozytowego

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Producenci wód butelkowanych apelują o szybkie wdrożenie systemu depozytowego

Ponad 90 proc. Polek i Polaków popiera funkcjonowanie systemu kaucyjnego. 86 proc. oczekuje też, że rząd wprowadzi system depozytowy na opakowania jednorazowe jak najszybciej – wynika z sierpniowego badania IBRIS na zlecenie Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej. W ubiegłym tygodniu o przyspieszenie prac legislacyjnych nad systemem depozytowym zaapelowała już Federacja Przedsiębiorców Polskich. Do tych apeli dołączają też producenci wód sprzedawanych w plastikowych butelkach PET oraz PET z recyklingu (rPET), których – ze względu na rosnącą konsumpcję – trafia na rynek coraz więcej. Branża wskazuje, że po wprowadzeniu systemu depozytowego zyska cenne źródło recyklingowanego surowca, a dodatkowa opłata doliczana do każdej butelki nie powinna odstraszyć konsumentów.

Fot. Pixabay

– Producenci wód mineralnych i źródlanych od dawna aktywnie zabiegają o wprowadzenie w Polsce systemu depozytowego jako jedynego efektywnego narzędzia na podniesienie poziomu zbiórki i recyklingu opakowań. Dzięki temu możemy myśleć o gospodarce obiegu zamkniętego w zakresie opakowań po napojach – mówi agencji Newseria Biznes Martyna Węgrzyn ze Stowarzyszenia Woda! – Wody Mineralne i Źródlane.

Jak wynika z tegorocznego badania, przeprowadzonego dla stowarzyszenia przez SW Research, tylko 5 proc. Polaków w ogóle nie pije wody butelkowanej. Reszta konsumentów wybiera ją głównie ze względu na gwarantowane bezpieczeństwo i jakość (ten powód wskazało 55 proc. badanych), ale ważnym kryterium wyboru wody butelkowanej jest też wygoda (59 proc. ) i walory smakowe (48 proc.). Z badania wynika również, że Polacy chętniej wybierają wodę niegazowaną (53 proc.) niż gazowaną (43 proc.).

– Woda butelkowana to jest ważny produkt dla wszystkich konsumentów, o różnych preferencjach smakowych, ale także dla wrażliwych grup takich jak dzieci, kobiety w ciąży czy matki karmiące. I nie tylko, bo pandemia pokazała nam, że woda butelkowana to w zasadzie produkt pierwszej potrzeby, produkt podstawowy, który powinien się znaleźć w każdym gospodarstwie domowym – mówi Martyna Węgrzyn.

W Polsce spożycie wody butelkowanej stale rośnie. Według przeprowadzonych kilka lat temu badań KPMG na polskim rynku odpowiadała ona za blisko połowę całkowitego wolumenu sprzedaży napojów bezalkoholowych. Jak wskazuje badanie SW Research, po wprowadzeniu podatku cukrowego i wynikającej z niego podwyżce cen napojów słodzonych blisko 45 proc. respondentów zaczęło częściej sięgać po wodę gazowaną, a 37 proc. – po wodę niegazowaną.

Problem stanowi jednak niedostateczne przetwarzanie butelek PET. Wciąż za mało ich trafia do odpowiednich koszy, aby potem mogły być poddane recyklingowi. Według danych WWF w skali całej Europy każdego roku produkuje się ok. 58 mln t plastiku (z czego 40 proc. stanowią właśnie opakowania), a przeciętny konsument generuje rocznie ok. 31 kg śmieci z plastiku, z których do recyklingu trafia raptem 1/3.

– PET jest jednym z najbardziej cyrkularnych tworzyw. Jest stosunkowo łatwe do przetworzenia i uznane przez wszystkie międzynarodowe agencje bezpieczeństwa. Jednocześnie sam plastik i tworzywo PET nie jest wyzwaniem. Wyzwaniem jest odpowiedzialne obchodzenie się z nim, a to umożliwi nam wprowadzenie w Polsce systemu depozytowego – mówi ekspertka ze Stowarzyszenia Woda! – Wody Mineralne i Źródlane.

Jak wskazuje, branża producentów wód sprzedawanych w plastikowych butelkach liczy na szybkie wprowadzenie w Polsce systemu depozytowego. Polega on na doliczeniu do ceny każdego produktu specjalnej opłaty (depozytu), którą konsument otrzymuje z powrotem, kiedy zwróci puste opakowanie do sklepu bądź punktu zbiórki. Producenci nie obawiają się, że ta dodatkowa opłata zachwieje sprzedażą wód butelkowanych. Liczą za to na nowe źródło recyklingowanego surowca.

– Dzięki wprowadzeniu systemu depozytowego konsument będzie miał możliwość oddania opakowania po napoju i pobrania kaucji, więc dla niego jest to korzyść, zachęta ekonomiczna. A dla nas, producentów, oznacza to, że będziemy mieli dostęp do dobrej jakości surowca po to, żeby móc powtórnie go wykorzystać. To ogromna szansa na ograniczenie produkcji nowego plastiku i wykorzystanie tego już użytego – mówi Martyna Węgrzyn.

Zgodnie z planami Ministerstwa Klimatu i Środowiska w Polsce system depozytowy ma być wdrażany od przyszłego roku, w tej chwili wciąż trwają prace legislacyjne nad odpowiednią ustawą. Federacja Przedsiębiorców Polskich (FPP) zaapelowała niedawno o ich przyspieszenie, wskazując, że wprowadzenie tego systemu jest kluczowe nie tylko w kontekście gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ), ale i bezpieczeństwa surowcowego, redukcji importu i ponownego wykorzystania surowców, które zostały już wprowadzone na rynek.

System depozytowy ma być powszechny i objąć cały kraj, a sklepy i sieci handlowe będą mieć czas na wdrożenie go do 2025 roku. Obejmie on butelki plastikowe o pojemności do 3 l, puszki aluminiowe do 1 l oraz butelki szklane do 1,5 l. Przy ich sprzedaży będzie pobierana kaucja, którą w momencie zwrotu można będzie odzyskać bez konieczności okazywania paragonu.

Z badania opinii publicznej zrealizowanego przez IBRiS na zlecenie Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE) na początku sierpnia br. wynika, że ponad 90 proc. Polek i Polaków popiera funkcjonowanie systemu kaucyjnego. Większość (86 proc.) oczekuje też, że rząd wprowadzi system depozytowy na opakowania jednorazowe jak najszybciej.

Apelują o to również producenci wód butelkowanych, wskazując, że system depozytowy pozwala osiągnąć wskaźniki selektywnej zbiórki opakowań sięgający nawet 90 proc. w stosunkowo krótkim czasie. To zaś pozwoliłoby Polsce wypełnić cele uchwalonej w 2019 roku tzw. dyrektywy plastikowej (Single Use Plastic), która zakłada zbiórkę i recykling butelek PET na poziomie 77 proc. w 2025 roku i 90 proc. w 2029 roku.

– Producenci wody butelkowanej zrzeszeni w Stowarzyszeniu Woda! dążą do tego, by opakowania po napojach krążyły w obiegu zamkniętym. Odpowiedniej jakości materiał – czyli właśnie butelki po wodzie oddawane w punktach zbiórki systemu depozytowego – pozwolą na korzystanie z tych butelek w obiegu zamkniętym, dzięki czemu one nie będą już trafiały do środowiska, gdzie nigdy nie powinny się znaleźć – mówi Martyna Węgrzyn.

Stowarzyszenie Woda! w stanowisku opublikowanym pod koniec czerwca br. wskazuje, że dzięki wprowadzeniu systemu depozytowego producenci będą mogli ponownie wykorzystać cenny surowiec i oszczędzić energię, a w konsekwencji zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych. Eksperci wskazują w nim też na przykład Estonii, gdzie w dwa lata po wdrożeniu tego systemu udało się zmniejszyć zanieczyszczenie przydrożnych rowów opakowaniami napojowymi z 80 do mniej niż 10 proc.

Źródło: Newseria

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Plastikowe odpady zamiast w recyklingu częściej kończą w piecach

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Plastikowe odpady zamiast w recyklingu częściej kończą w piecach

Przez trudną sytuację gospodarczą, kryzys energetyczny i wysokie ceny nośników energii tej zimy plastikowe odpady z tworzyw sztucznych częściej niż do tej pory kończą jako opał do spalenia w przydomowych piecach, zamiast trafiać do recyklingu. – Szacunki naszych firm członkowskich wskazują już, że od kilku do kilkunastu procent mniej odpadów trafia do recyklingu – mówi Grzegorz Piotr Rękawek ze Stowarzyszenia Polski Recykling. Jak podkreśla, konsekwencje tego zjawiska dla zdrowia mieszkańców i środowiska mogą się okazać katastrofalne, ale ucierpi też gospodarka.

Fot. Pixabay

– Spalanie tworzyw sztucznych w piecach domowych jest faktem, który w Polsce istnieje już od lat. W naszej ocenie ten proces się nasila, co jest spowodowane rosnącymi cenami innych nośników energii i niską świadomością mieszkańców – mówi agencji Newseria Biznes Grzegorz Piotr Rękawek, dyrektor biura Stowarzyszenia Polski Recykling. – W piecach pali się zresztą nie tylko tworzywa sztuczne, ale też papier, tektura, drewno, czasem nawet opony. Widać to w niektórych regionach Polski w postaci czarnych chmur smogu.

W efekcie mniejsza ilość surowców trafia do recyklingu, co oznacza kłopoty dla gałęzi gospodarki i firm odpowiedzialnych za ich odzyskiwanie. Jeżeli to zjawisko będzie się nasilać, zakłady zajmujące się przetwarzaniem tych surowców będą zmuszone do ograniczenia lub wstrzymania działalności.

– Dla nas tworzywa sztuczne to nie jest odpad, ale cenny surowiec. Może posłużyć np. do produkcji regranulatów, z których można wykonywać nowe wyroby. Jeżeli będziemy mieli mniejszą ilość odpadów, recyklerzy będą poszkodowani, ponieważ nie będą mieli surowca do produkcji. Konsekwencją będą mniejsze wpływy do budżetu państwa z tytułu podatków, ryzyko zwiększenia bezrobocia w tych zakładach i bankructwa – mówi Grzegorz Piotr Rękawek.

Stowarzyszenie Polski Recykling, które skupia największe w kraju zakłady zajmujące się odzyskiwaniem tworzyw sztucznych, dostrzega symptomy tego zjawiska, choć trudno na razie precyzyjnie określić, o ile mniej odpadów trafia do recyklingu.

– Szacunki naszych firm członkowskich wskazują, że jest to od kilku do kilkunastu procent – mówi dyrektor biura. – Jedyne twarde dane, które mówią o ilościach odpadów opakowaniowych z tworzyw sztucznych poddawanych recyklingowi, podał niedawno GUS w raporcie „Ochrona środowiska”. W 2020 roku było to ok. 414 tys. t i tu już widać pewną stagnację, bo ta liczba jest bardzo zbliżona do danych za 2019 rok. Nie mamy natomiast danych za 2021 i ubiegły rok, ale widzimy, że do instalacji naszych firm członkowskich trafia mniej odpadów.

Konsekwencje dla polskiej gospodarki i finansów mogą się okazać również bardzo dotkliwe. Każda tona wprowadzonego na rynek i nieprzetworzonego plastiku z opakowań kosztuje bowiem budżet państwa 800 euro w ramach unijnej opłaty Plastic Levy. Tworzywa sztuczne, które kończą w piecu zamiast w żółtym kontenerze, stają się więc dodatkowym obciążeniem dla wszystkich podatników.

– Polska już w tej chwili płaci z tego tytułu około 6 mln zł dziennie, w skali roku jest to ok. 2 mld zł. Gdyby większa ilość strumienia odpadów była poddawana recyklingowi, Polska z tytułu Plastic Levy będzie płaciła mniej – mówi Grzegorz Piotr Rękawek.

Konsekwencje spalania odpadów w domowych piecach są katastrofalne nie tylko dla gospodarki, ale także dla zdrowia i środowiska. Niska emisja, jaka powstaje po spaleniu plastikowej butelki, powoduje wydzielanie toksycznych, często rakotwórczych związków. W wilgotnym, zimowym powietrzu takie zanieczyszczenia słabo się rozpraszają, więc najczęściej zatruwane jest otoczenie budynku. Efektem spalania w niskiej temperaturze tworzyw sztucznych zawierających PVC czy barwniki w postaci nadruków są więc kłęby dymu unoszące się nad domami.

– Według szacunków w Polsce z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera rocznie około 44 tys. osób. Takie są bezpośrednie konsekwencje dla zdrowia, z których ludzie nie do końca sobie zdają sprawę – mówi ekspert.

Źródło: Newseria

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Zanieczyszczone powietrze może szkodzić psychice

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Zanieczyszczone powietrze może szkodzić psychice

Nerki, płuca czy serce to niejedyne narządy, które cierpią, gdy w powietrzu czają się niebezpieczne cząstki i gazy. Być może toksyczne substancje zaburzają też prawidłowe działanie psychiki. Dowiedz się, jakie hipotezy stawiają naukowcy na podstawie zaobserwowanych korelacji między psychiką a narażeniem na zanieczyszczone powietrze.

dymy co2

Fot. Pixabay

Dorośli żyjący w obszarach silniej zanieczyszczonych spalinami są bardziej narażeni na pojawienie się u nich kilku przewlekłych chorób jednocześnie – pokazała analiza danych na temat ponad 360 tys. mieszkańców Anglii. Oprócz zaburzeń ze strony układu oddechowego i krążeniowego, najsilniejsze korelacje dotyczyły układu nerwowego, w tym depresji i stanów lękowych.

Wyraźna różnica pojawiała się już przy relatywnie niewielkim średniorocznym stężeniu cząstek stałych – na poziomie 10µg/m3. Obecne zalecenie WHO, po niedawnym obniżeniu tego progu wynosi 5µg/m3.

Należy zaznaczyć, że badanie nie wskazywało związku przyczynowo-skutkowego, a korelację, zatem nie da się wykluczyć, że na psychikę badanych osób działały negatywnie inne czynniki, ale badacze podejrzewają, że to zanieczyszczenia szkodzą zarówno ciału jak i psyche.

Przypuszczają, że nakłada się tu działanie kilku mechanizmów – stanów zapalnych, stresu oksydacyjnego oraz nadmiernego pobudzenia układu odpornościowego.

„Nasze badanie sugeruje, że te same mechanizmy związane z zanieczyszczonym powietrzem mogą negatywnie wpływać na różne układy organizmu i zwiększać prawdopodobieństwo rozwoju wielu różnych przewlekłych schorzeń” – mówi autor badania, dr Ioannis Bakolis z King’s College London.

Wystarczy kilka dni

W przypadku osób szczególnie podatnych na szkodliwe skutki zanieczyszczonego powietrza wystarczy prawdopodobnie już krótka ekspozycja na wdychane toksyny, by stan zdrowia psychicznego się pogorszył. Tak przynajmniej pokazali specjaliści z Harvard T.H. Chan School of Public Health. Sprawdzili oni związek między krótkotrwałym wzrostem zanieczyszczenia powietrza a pobytem Amerykanów w wieku od 65. roku życia w szpitalach w związku z zaostrzeniem ich problemów psychicznych.

Dane obejmujące ponad 50 mln osób i 16 lat obserwacji wskazały na wyraźne korelacje. Jak piszą naukowcy, krótkotrwała ekspozycja na podwyższone stężenie cząstek stałych PM 2,5 oraz tlenku azotu wyraźnie wiązała się ze wzrostem ryzyka hospitalizacji. Wymieniają przy tym osoby leczone z powodu depresji, schizofrenii czy choroby dwubiegunowej.

„Choć dostępne są, mające różną skuteczność, behawioralne i kliniczne interwencje pomagające pacjentom z zaburzeniami psychicznymi, to jeśli ekspozycja na czynniki środowiskowe okaże się stanowić element ryzyka, będzie to faktor modyfikowalny na poziomie całej populacji. W czasach globalnych zmian środowiska i klimatu potrzebne są większe wysiłki nacelowane na ograniczenie tego problemu” – piszą badacze w swojej pracy opublikowanej w piśmie „The Lancet Planetary Health”.

Wrażliwe dzieci

Jak to zwykle jest z większością działających na człowieka elementów środowiska, także w przypadku jakości powietrza kluczowe znaczenie ma dzieciństwo. Skutki bowiem mogą trwać przez resztę życia. Piszą o tym naukowcy z University of Chicago, którzy przeanalizowali dwie potężne bazy medycznych danych – amerykańską z informacjami na temat ponad 150 mln osób oraz duńską z rekordami o 1,4 mln ludzi. I tu trzeba zaznaczyć, że wykazali nie związki przyczynowo-skutkowe, a istotne korelacje.

Okazało się, że kiedy badacze dane o zdrowiu zestawili z informacjami o stanie powietrza w miejscach dorastania uczestników, zauważyli, że zanieczyszczenie powietrza miało silny związek z pojawianiem się zaburzeń psychicznych. Większe ryzyko dotyczyło wszystkich czterech uwzględnionych rodzajów problemów. Osoby narażone na najwyższe stężenie zanieczyszczeń w dzieciństwie okazały się być o 48 proc. bardziej zagrożone schizofrenią. W przypadku choroby dwubiegunowej wzrost zagrożenia wyniósł 29 proc., zaburzeń osobowości – 62 proc., a depresji – 51 proc. Także ten zespół badaczy podejrzewa, że toksyny uszkadzają mózg za pośrednictwem stanów zapalnych, powołując się m.in. na badania prowadzone na zwierzętach, wskazujące, że zapalenia mogą wywoływać objawy depresji.

Młodzież z depresją

Skutki działania lotnych trucizn mogą pojawić się wcześnie. Jak podali niedawno eksperci z American Psychological Association, z toksynami w powietrzu można powiązać np. objawy depresji pojawiające się u młodzieży. Specjaliści mówią o ozonie, który powstaje, gdy różne zanieczyszczenia, np. spaliny, wchodzą w kontakt ze światłem słonecznym. U narażonych na jego działanie młodych ludzi częściej pojawiały się problemy z koncentracją, zaburzenia snu, a także poczucie beznadziei i myśli samobójcze.

„Myślę, że nasze wyniki pokazują wagę wpływu zanieczyszczeń powietrza na zdrowie psychiczne, obok kondycji fizycznej” – mówi kierująca badaniem prof. Erika Manczak z University of Denver.

Jej zespół przyjrzał się zdrowiu ponad 200 mieszkających w San Francisco, młodych osób w wieku od 9 do 13 lat. Co istotne, ryzyko problemów rosło nawet w miejscach spełniających państwowe i stanowe normy.

„To zaskakujące, że średni poziom ozonu był niski nawet w społecznościach o stosunkowo wyższej ekspozycji. To naprawdę pokazuje, że nawet niewielkie wystawienie na działanie ozonu potencjalnie może mieć szkodliwe skutki” – dodaje specjalistka.

To kolejne badanie, które nie wykazuje związków przyczynowo-skutkowych, a korelacje.

Szkodliwe cząstki a ryzyko ADHD

Z kolei, jak pokazało badanie obserwacyjne (nie wykazujące związków przyczynowo-skutkowych) przeprowadzone w Barcelona Institute for Global Health (ISGlobal) i naukowców z Kanady, zanieczyszczone powietrze może sprzyjać rozwojowi ADHD u dzieci. Każdy wzrost stężenia cząstek stałych PM 2,5 o nieco ponad 2 µg/m3 wiązał się z 11 proc. podniesieniem się ryzyka zaburzenia. Szczególnie silną korelację naukowcy stwierdzili u dzieci żyjących w rejonach z niewielkim dostępem do zieleni.

„Nasze wyniki wskazują, że siła korelacji między PM 2,5 i ADHD była ograniczana przez tereny zielone w miejscu zamieszkania. Patrząc z drugiej strony, korzystne działanie zielni było niwelowane przez zanieczyszczenie powietrza” – twierdzi Weiran Yuchi z University of British Columbia.
Uwaga na ciążę

O to, aby w miarę możliwości przebywać w czystym powietrzu szczególnie powinny troszczyć się przyszłe mamy, co doskonale pokazuje badanie przeprowadzone na National Taiwan University. Kiedy badacze przyjrzeli się prawie 18 tys. urodzonych o czasie, zdrowych niemowląt, zobaczyli wyraźny wpływ na rozwój dzieci zanieczyszczeń działających w czasie ciąży. Każde dodatkowe 10µg/m3 cząstek PM 2,5 średnio o 9 proc. opóźniało rozwój ruchowy oraz personalno-społeczny maluchów.
Według naukowców wpływ wspomnianych cząstek jest silniejszy przed narodzinami niż po przyjściu na świat.

„Ochrona dzieci przed zanieczyszczeniem powietrza musi zaczynać się już trakcie ciąży” – podkreśla prof. Yue Leon Guo, autor odkrycia. Konkluzja naukowca chyba doskonale podsumowuje odpowiednie nastawienie do tego, czym ludzka populacja oddycha.

Marek Matacz

Źródło: PAP MediaRoom

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Skip to content