Ekokonwersja zamiast zakupu nowego elektryka

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Ekokonwersja zamiast zakupu nowego elektryka

Samochody elektryczne stają się coraz popularniejsze, ale wciąż są drogie w porównaniu z autami napędzanymi silnikami spalinowymi. Polska firma opracowała technologię, dzięki której można przekonwertować stare auto spalinowe na elektryczne w każdym warsztacie samochodowym. To tańsze rozwiązanie niż kupno nowego pojazdu zasilanego prądem. Specjaliści z Dolnego Śląska liczą na to, że ich pomysł zainteresuje zwłaszcza podmioty wykorzystujące na co dzień samochody zadaniowe. Jak podkreślają, ekokonwersja może być sposobem na rozwój elektromobilności w naszym kraju.

Zdjęcie autobusu Man

Fot. archiwum

Ekokonwersja ma być odpowiedzią na coraz większe potrzeby związane z elektromobilnością i rozwiązaniem dla tych, których nie będzie stać na zakup nowego auta elektrycznego. Dzięki technologii opracowanej przez firmę Innovation AG ze Zgorzelca w każdym warsztacie można byłoby przekonwertować na napęd elektryczny nawet kilkunastoletnie pojazdy, zarówno te stosowane w ruchu codziennym, jak i vany, samochody dostawcze i specjalistyczne auta zadaniowe. W tych ostatnich eksperci widzą największy potencjał. Przykładem mogą być samochody zadaniowe, które jeżdżą chociażby w służbie Lasów Państwowych czy w kopalniach, gdzie lepiej niż spalinowe sprawdziłyby się elektryki.

– Ekokonwersja jest ekonomicznym rozwiązaniem. Niedługo będzie konieczność jeżdżenia autem elektrycznym albo przynajmniej będzie dużo benefitów z racji posiadania takiego pojazdu. W większości miast ciężko będzie się poruszać samochodami spalinowymi. Ekokonwersja jest rozwiązaniem dla tych osób, których może nie być stać na nowy samochód elektryczny. Trzeba jednak przyznać, że nie każde auto spalinowe się do tego nadaje. Zdecydowanie najlepiej sprawdzają się tu większe samochody zadaniowe, być może takie konwersje nie będą odpowiedzią na rynek tzw. Kowalskiego – mówi agencji Newseria Innowacje Tomasz Drzał z Innovation AG.

Firma ze Zgorzelca na bazie Land Rovera Defendera, popularnego auta zadaniowego, zbudowała Sokoła 4×4 z uniwersalną platformą o elektrycznym napędzie. Technologie zastosowane w tym aucie mogą być indywidualnie wdrażane zarówno do nowo konstruowanych samochodów elektrycznych, jak i ekokonwersji starych aut.

– Od samego początku nasza technologia była opracowywana z myślą o jej rozprzestrzenieniu wśród warsztatów. Nasze rozwiązanie nie wymaga żadnej dużej linii produkcyjnej. Na zasadzie zakupu licencji na ekokonwersję każdy, kto ma nadający się do tego pojazd, będzie mógł przyprowadzić auto do warsztatu i zmienić je w elektryczne. Ekokonwersja trwa około miesiąca – mówi Tomasz Drzał. – Mamy już takie doświadczenia w ekokonwersji samochodów dostawczych. Ford Transit był przetransformowany przez Innovation AG na samochód elektryczny właśnie w ciągu miesiąca. To są koszty rzędu 100 tys. zł, co w dalszym ciągu w kalkulacji z nowym elektrykiem jest ceną konkurencyjną.

Ekspert podkreśla, że ekokonwersja to nie tylko ekonomiczne, ale i przyjazne dla środowiska rozwiązanie, bo silniki spalinowe generują znacznie większy ślad węglowy. Jak podaje Federacja Transport & Environment (T&E), samochody elektryczne w Europie emitują średnio prawie trzy razy mniej dwutlenku węgla niż te z silnikami benzynowymi lub dieslowymi. Poza tym część użytkowników, stojąc przed koniecznością zakupu auta, chętniej niż inwestować w elektryka, wolałaby dokonać przeróbki, podobnie jak ma to miejsce w przypadku montowania instalacji LPG.

– Wbrew temu, co mówią niektórzy, elektryk zawsze będzie miał mniejszy ślad węglowy niż samochód spalinowy, więc poprzez ekokonwersję samochodów spalinowych już zyskujemy bardzo dużo dla ochrony środowiska. Natomiast jest jeszcze drugi aspekt: dzięki ekokonwersji nie trzeba będzie produkować większej liczby samochodów. Stare, przekonwertowane auto spalinowe oznacza o jeden nowo wyprodukowany samochód mniej – wyjaśnia Tomasz Drzał.

Analitycy Technavio przewidują, że rynek ekokonwersji pojazdów na świecie będzie rósł do 2027 roku średnio o niemal 8 proc. rocznie. W tym czasie rynek zwiększy przychody łącznie o prawie 2,2 mld dol., podczas gdy w 2017 roku wart był nieco ponad 3 mld dol. Jak wynika z analizy, w ostatnich latach w krajach rozwiniętych nastąpił boom w infrastrukturze ładowania, w efekcie którego konwersja napędu na elektryczny stała się atrakcyjną i częściej rozważaną opcją. Jednak na rynkach wschodzących, gdzie elektromobilność dopiero się rozwija, chętniej wybieraną opcją jest konwersja na napęd hybrydowy. 

Źródło: Newseria

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

PRACA – ZATRUDNIMY KIEROWCÓW KAT. C

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Praca – zatrudnimy kierowców kat. C

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. w Bolesławiu ul. Osadowa 1 zatrudni kierowców kat. C. Wszelkie informacje pod numerem telefonu 32 646 11 48 od poniedziałku do piątku w godzinach 7 – 15. Podania można składać osobiście lub na maila: kadry@zgkboleslaw.com.

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Biznes przestawia się na obieg zamknięty

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Biznes przestawia się na obieg zamknięty

Polskie firmy są dopiero na początku drogi do zrównoważonego rozwoju, ale przykładają do niego coraz większą wagę, co wymusza m.in. presja regulacyjna oraz rosnące oczekiwania ze strony klientów, inwestorów i partnerów biznesowych. – Aby model produkcji był zrównoważony, trzeba jednak wprowadzić zmiany w całym łańcuchu dostaw. Jest to możliwe tylko wtedy, kiedy zarówno producenci, dostawcy, operatorzy logistyczni, jak i klienci – czyli wszyscy uczestnicy tego łańcucha – poszukają odpowiednich rozwiązań już na etapie jego projektowania – zauważa Halina Brdulak z SGH i UN Global Compact Network Poland. Czasem wystarczy wprowadzić w nim nawet niewielkie zmiany, które w dużej skali przełożą się na wymierny efekt środowiskowy i ekonomiczny, przynosząc wielomilionowe oszczędności.

Fot. Wikipedia

Z ubiegłorocznego raportu firmy doradczej EY („Czy polski biznes jest zrównoważony?”) wynika, że w zakresie zrównoważonego rozwoju istnieje zauważalna różnica pomiędzy deklaracjami a realnymi działaniami firm. Choć 90 proc. przedsiębiorstw twierdzi, że ich działalność uwzględnia aspekty związane z ESG, to już tylko 67 proc. stosuje się do nich w codziennej aktywności. Co więcej, jedynie 48 proc. firm przełożyło założenia strategii zrównoważonego rozwoju na poszczególne obszary funkcjonowania swojego biznesu.

– Dążenie do zrównoważonego rozwoju w firmach stało się powszechne i wymuszają je między innymi regulacje, czyli wprowadzenie Europejskiego Zielonego Ładu i konieczność raportowania w zakresie ESG – mówi agencji Newseria Biznes Halina Brdulak, profesorka warszawskiej SGH i członkini Rady Programowej UN Global Compact Network Poland. – Te działania firm, zmierzające m.in. do obniżenia emisji CO2, są jak na razie bardziej deklaratywne i nie można powiedzieć, że mają już wymierny efekt. Patrząc chociażby na globalny ślad węglowy w 2022 i 2023 roku, on jest wyższy niż w okresie pandemii.

Presja na zielony rozwój będzie jednak rosnąć. Po pierwsze, ze względów regulacyjnych – już w tej chwili aż 86 proc. firm wskazuje, że krajowe i unijne przepisy prawne są głównym motywatorem do podejmowania działań prośrodowiskowych. Coraz większe są też wymagania ze strony konsumentów, inwestorów i partnerów handlowych – dla 57 proc. organizacji istotne jest to, czy wybrany przez nich kontrahent spełnia kryteria zrównoważonego rozwoju. Co istotne, aby produkować i działać w sposób bardziej zrównoważony, firmy muszą wziąć pod lupę cały swój łańcuch dostaw.

– Ważne jest wprowadzanie rozwiązań nie tylko na poziomie jednego producenta, ale na poziomie całego łańcucha dostaw, włączanie w działania na rzecz zrównoważonego rozwoju partnerów, dostawców i usługodawców. Duże przedsiębiorstwa mają tu pole do działania, ponieważ mogą wpływać na swoich poddostawców, wspierać ich, żeby oni także zmieniali swoje modele funkcjonowania. Inaczej nie osiągniemy w pełni zamkniętego obiegu i zrównoważonego modelu produkcji – mówi Agnieszka Sznyk, prezeska Instytutu Innowacji Odpowiedzialnego Rozwoju INNOWO.

– Obniżenie śladu węglowego w logistyce i całym łańcuchu dostaw to jest sprawa absolutnie zasadnicza. Jednak jest to możliwe tylko wtedy, kiedy zarówno producenci, dostawcy, operatorzy logistyczni, jak i klienci – czyli wszyscy uczestnicy tego łańcucha – poszukają odpowiednich rozwiązań już na etapie jego projektowania. Już na samym początku trzeba się zastanowić, jak ten łańcuch powinien być zaprojektowany, żeby faktycznie zmniejszyć ślad węglowy – dodaje profesorka warszawskiej SGH.

– Czasami mała zmiana może się przyczynić do uzyskania kilku milionów oszczędności w kosztach łańcucha dostaw. To spora kwota, zwłaszcza dzisiaj, gdy większość firm intensywnie szuka sposobów na redukcję kosztów – wskazuje Reinier Schlatmann, prezes regionu Europy Wschodniej w DS Smith.

Za przykład mogą posłużyć opakowania, których rocznie na polski rynek jest wprowadzanych ok. 5,5 mln t (GUS).

– Jeśli będą one nieco mniejsze, choćby o 1 mm, to w ciężarówce zmieści się ich już o 15–20 proc. więcej. W efekcie potrzeba mniej ciężarówek, co przekłada się na zmniejszenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery nawet o 70 proc. – mówi Reinier Schlatmann. – Często w przesyłkach zamówionych w sklepach internetowych jest mnóstwo powietrza, wolnej przestrzeni. Tylko w Polsce co roku w takich niedopasowanych do zawartości paczkach transportowanych jest ok. 40 mln m3 powietrza, co przekłada się na marnotrawstwo 90 tys. t papieru i ponad 300 mkw. taśmy klejącej, którą można by owinąć cały Kraków. Projektując bardziej dopasowane opakowania, można oszczędzić zasoby, minimalizując jednocześnie negatywny wpływ na środowisko naturalne.

Przejście na gospodarkę o obiegu zamkniętym, w której materiały i surowce są recyklingowane i zwracane do obiegu, a ilość odpadów ograniczona do minimum, to jedno z głównych wyzwań związanych ze zrównoważonym rozwojem. Z drugiej strony GOZ przekształca schematy łańcuchów produkcji i konsumpcji oraz projektuje na nowo modele biznesowe. Jest to więc szansa na rozwój innowacji i pobudzenie wzrostu gospodarczego. Według szacunków przytaczanych przez firmę doradczą Deloitte Unia Europejska dzięki przejściu na GOZ mogłaby osiągnąć roczne oszczędności rzędu 630 mld dol. netto, czyli ok. 3 proc. unijnego PKB. Z kolei w przypadku Polski redukcja zużycia materiałów i energii we wszystkich sektorach już o 1 proc. stwarza możliwość uzyskania wartości dodanej dla całej gospodarki na poziomie 19,5 mld zł.

– W dzisiejszych czasach wszyscy skupiają się na ochronie środowiska i jest to właściwy kierunek. Jednak wszyscy borykamy się też z wyzwaniami gospodarczymi. Tymczasem okazuje się, że potencjalne skutki przejścia na gospodarkę o obiegu zamkniętym są ogromne, można dzięki temu uzyskać duże korzyści w wymiarze ekonomicznym i środowiskowym. Branża opakowań i recyklingu papieru to są sektory z natury cyrkularne, bo papier trafia do ponownej dystrybucji i ponownie staje się surowcem – mówi prezes regionu Europy Wschodniej w DS Smith.

 

Źródło: Newseria

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Zanieczyszczenie hałasem dotyczy 5 mln Polaków

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Zanieczyszczenie hałasem dotyczy 5 mln Polaków

Ulica i warkot samochodów przejeżdżających za oknem, impreza u sąsiadów, stukanie w podłogę dochodzące z wyższej kondygnacji, krzyki, muzyka z radia, szczekanie psa czy głośno bawiące się dzieci – to wszystko dźwięki, które składają się na tzw. zanieczyszczenie hałasem w mieszkaniu, problem, który może dotyczyć aż 5 mln Polaków. Często bagatelizowany może jednak prowadzić do poważniejszych problemów ze zdrowiem, powodując m.in. rozdrażnienie, bóle głowy, problemy ze snem i koncentracją uwagi, a nawet przyczyniając się do chorób sercowo-naczyniowych. Dlatego aspekt akustyki warto wziąć pod uwagę już na etapie planowania budowy i wyboru projektu. Szczególnie jeżeli nieruchomość ma powstać np. przy trasie szybkiego ruchu czy linii kolejowej. Normy przewidziane w prawie nie są bowiem wystarczające.

Samolot

Fot. Pixabay

– Jak wynika z „Barometru zdrowych domów”, jeden na czterech Polaków jest narażony na zagrożenia związane z klimatem wewnątrz pomieszczeń, do których zaliczają się niedostateczne ilości światła dziennego, wilgoć, pleśń, chłód i nadmierny hałas – mówi agencji Newseria Biznes Aleksandra Zybała, menedżerka ds. komunikacji VELUX Polska. – Ten ostatni problem zwykle dotyczy osób żyjących w miastach, gdzie hałas jest najczęściej generowany przez ruch uliczny.

„Barometr zdrowych domów” to cykliczny ogólnoeuropejski raport opisujący zależności pomiędzy warunkami mieszkaniowymi a zdrowiem ludzi. Wskazuje cztery zagrożenia dla zdrowia związane z klimatem wewnątrz pomieszczeń – brak światła dziennego, niską temperaturę, nadmierny hałas oraz wilgoć i grzyb. Zanieczyszczenie hałasem dotyczy 13 proc. społeczeństwa, czyli 4,9 mln osób. Dla porównania z problemem braku światła dziennego w mieszkaniu boryka się 1,5 mln osób, a 4 mln żyje w mieszkaniach zawilgoconych i zagrzybionych. Taka sama liczba ma w domach zbyt zimno, choć – biorąc pod uwagę kryzys energetyczny w ostatnim sezonie grzewczym – dziś te dane mogą być już zbyt optymistyczne.

Mieszkanie w domu, w którym nie da się odpocząć z powodu braku ciszy, negatywnie wpływa na zdrowie fizyczne i psychiczne.

– Może to powodować m.in. rozdrażnienie, problemy z koncentracją, problemy ze snem, a w dłuższej perspektywie nawet problemy z odpornością – wymienia Aleksandra Zybała.

Potwierdza to również badanie „Modern Life” przeprowadzone na zlecenie Rockwool, w którym aż 89 proc. ankietowanych wskazało, że ich wydajność w ciągu dnia spada wraz z zanieczyszczeniem hałasem. Długotrwała ekspozycja na hałas powoduje też permanentne zmęczenie, bóle głowy czy wzmożoną nerwowość. Może skutkować m.in. chorobą sercowo-naczyniową czy zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi.

– Niestety świadomość Polaków na temat akustyki w budownictwie jest bardzo niska. Zwykle nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że mocno wpływa ona na nasze zdrowie – mówi Henryk Kwapisz, ekspert Stowarzyszenia na rzecz Lepszej Akustyki w Budynkach „Komfort Ciszy”. – Grupa lekarzy z Kliniki Otolaryngologii w Krakowie przeprowadziła badanie, które jednoznacznie wykazało, że nasz subiektywny próg tolerancji na hałas stopniowo się obniża, przez co jesteśmy coraz bardziej narażeni na choroby związane ze słuchem, a wynikające z hałasu. Z kolei badania naukowców z Danii pokazały, że osoby skarżące się na hałasy dochodzące od sąsiadów trzykrotnie częściej cierpią na migrenę, a ich dzieci czterokrotnie częściej chorują na zapalenie oskrzeli. Dlatego właśnie powinniśmy mieć świadomość, że hałas mocno wpływa na nasze zdrowie.

Hałas to niepożądane, uciążliwe i długotrwałe dźwięki. Mogą one docierać zarówno z zewnątrz, jak i przenosić się między piętrami i pomieszczeniami. Ich źródłem najczęściej jest ulica i warkot samochodów przejeżdżających za oknem. Jednak tym, co męczy Polaków w domach, bywają też np. impreza u sąsiadów, stukanie w podłogę dochodzące z wyższej kondygnacji, muzyka z radia, krzyki, szczekanie psa czy głośno bawiące się dzieci. Dźwięk wody spuszczanej w sedesie jest dość donośny, a drażnić mogą też te, które powstają, kiedy jeden z domowników bierze prysznic.

Co ważne odbiór tych dźwięków jest subiektywny i przykładowo szum ulicy, który w ciągu dnia nie przeszkadza, w nocy może się okazać uciążliwy i zakłócać sen. Innym przykładem są urządzenia zainstalowane w pomieszczeniach technicznych, takie jak hydrofor, centrala wentylacyjna czy kocioł gazowy, które podczas pracy wydają dźwięki. W ciągu dnia może być to nawet niezauważalne dla domowników, ale donośnie wybrzmi w nocy, podczas zasypiania, kiedy cichną wszystkie inne dźwięki..

– Aby było ciszej, przegrody w budynkach powinny mieć odpowiednie wartości przenikania fal dźwiękowych i wibracji, które powodują, że dudnienia przechodzą po konstrukcji i są słyszalne w sąsiednich mieszkaniach. Natomiast od zewnątrz, czyli np. od hałasu ulicznego, można odgrodzić się dzięki zastosowaniu odpowiednio akustycznych okien – mówi Magdalena Maciąg, architektka z pracowni projektowej mut, przedstawicielka Oddziału Warszawskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich. – Ważna też jest walka z pogłosem, czyli tym, co się dzieje we wnętrzu domu lub mieszkania, sposobie, w jaki dźwięk odbija się od sufitów, ścian, podłóg. Tutaj najprostszym rozwiązaniem jest stosowanie dywanów, zasłon i miękkich tapicerek na meblach.

Według ekspertów poziom hałasu we wnętrzach mieszkalnych nie powinien przekraczać 30–40 dB. Jednak już dźwięki w przedziale 35–70 dB po dłuższym czasie wywołują uczucie zmęczenia i podenerwowanie. Powyżej 70 dB mogą powodować ból głowy i nadciśnienie, a przekroczenie granicy 90 dB grozi już ubytkiem słuchu. Dla zobrazowania działający odkurzacz generuje ok. 60 dB, głośna muzyka – 80 dB, a ruch uliczny – 90 dB.

– Współczesne normy, które obowiązują przy projektowaniu, nie do końca spełniają wymagania, jakie powinniśmy osiągać przy poziomach hałasu. Są co prawda normy i wytyczne ogólnoświatowe, np. Światowa Organizacja Zdrowia mówi, że w miastach powinniśmy mieć w ciągu dnia maksymalnie 55 dB. Nasze normy mówią z kolei, że w miastach powyżej 100 tys. ma być 65 dB. Jednak to wszystko się rozmija, jeżeli weźmiemy pod uwagę chociażby hałas generowany przez samochody – mówi architektka.

Hałas nie jest też zagadnieniem, któremu poświęcono zbyt wiele uwagi w przepisach budowlanych. Rozporządzenie w sprawie warunków technicznych wskazuje jedynie, że „budynek i urządzenia z nim związane powinny być zaprojektowane i wykonane w taki sposób, aby poziom hałasu, na który będą narażeni użytkownicy lub ludzie znajdujący się w ich sąsiedztwie, nie stanowił zagrożenia dla ich zdrowia, a także umożliwiał im pracę, odpoczynek i sen w zadowalających warunkach”.

– Współczesne budynki, projektowane według aktualnych norm, nie do końca spełniają takie podstawowe, życiowe potrzeby. Jako projektanci nie musimy uwzględniać tego, że np. wiercenie wkrętarką u sąsiada będzie przenosiło się przez ściany, bo to jest po prostu dopuszczalne, nie jest ujęte w normach. Tak samo jeśli mamy uciążliwego sąsiada, który cały czas hałasuje, zachowuje się głośno i robi imprezy, to nie do końca możemy temu zaradzić poprzez odpowiedni projekt budynku, który bazuje wyłącznie na normach. Dlatego – jeśli chcemy, żeby faktycznie było cicho – musimy wyjść ponad to, wziąć pod uwagę akustykę i budować lepiej, niż jest to ujęte w tych podstawowych normach wymaganych przepisami – mówi Magdalena Maciąg.

Eksperci podkreślają, że ten aspekt warto wziąć pod uwagę już na etapie planowania budowy domu i wyboru projektu. Zwłaszcza jeżeli ma on powstać w głośnym miejscu, np. przy trasie szybkiego ruchu czy linii kolejowej.

– Wybierając mieszkanie czy planując budowę domu, nie powinniśmy kierować się tylko ceną, lokalizacją i widokiem z okna, ale również tym, jaką ma akustykę. Na to ogromny wpływ mają materiały budowlane, z których powstał budynek. Okna, izolacja akustyczna, przegrody – to wszystko ma znaczenie. Dlatego warto zapytać o to architekta lub dewelopera – dodaje ekspert Stowarzyszenia „Komfort Ciszy” Henryk Kwapisz.

Jednym z głównych kryteriów wyboru budulca na ściany zewnętrzne powinna być jego izolacyjność akustyczna. Dźwięki dobrze tłumią dwa rodzaje materiałów – miękkie i włókniste (np. wełna mineralna) oraz te o dużej gęstości i masie (np. beton, silikaty, pełna cegła), które trudniej wprawić w wibracje. Warto też wziąć pod uwagę fakt, że najcichsze są dachy kryte dachówką, a żeby strop między kondygnacjami chronił przed dźwiękami uderzeniowymi, można rozłożyć na nim izolację akustyczną z wełny mineralnej lub specjalnych odmian styropianu.

Kolejny element, który warto wziąć pod uwagę, to stolarka okienna, ponieważ standardowe okna chronią przed hałasem gorzej niż ściana. Jeśli jednak inwestorowi zależy na ciszy, powinien wybrać np. szyby zespolone z grubszymi i cięższymi taflami szkła i zwrócić uwagę na parametry izolacyjności.

– Współczynnik izolacyjności akustycznej, wyrażony przez skrót RW, jest określany w decybelach i pokazuje, jak dane okno będzie chroniło przed hałasem. Im wyższy jest ten współczynnik, tym lepiej okno będzie tłumić dźwięki. Na rynku są obecnie dostępne bardzo innowacyjne rozwiązania, w tym okna dachowe wyposażone w pakiety szybowe z grubszymi szybami, które bardzo skutecznie chronią przed hałasem i tłumią dźwięki o różnej częstotliwości, w tym np. odgłosy padającego deszczu – mówi Aleksandra Zybała. – Okna odgrywają bardzo dużą rolę w ochronie przed hałasem. Wybierając je, zwracajmy jednak uwagę na konstrukcję, na pakiety szybowe, ale także na odpowiedni montaż, bo to jest bardzo istotne. Tylko wtedy będziemy mieć pewność, że okna faktycznie będą dobrze tłumiły hałas.

 

Źródło: Newseria

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Coraz większe zainteresowanie spółdzielniami energetycznymi wśród polskich samorządów

Firma

o naszej Spółce

System

gospodarki odpadami

Edukacja

system i segregacja

Coraz większe zainteresowanie spółdzielniami energetycznymi wśród polskich samorządów

Większe bezpieczeństwo energetyczne i niższe ceny prądu to tylko część zalet lokalnych spółdzielni energetycznych, które w innych krajach Europy od lat cieszą się dużą popularnością. To rodzaj inicjatywy lokalnej społeczności zakładający wspólne inwestowanie w odnawialne źródła, które będą wytwarzać energię na potrzeby tej społeczności i w ten sposób uniezależniać ją od sieci. – W Polsce też widzimy coraz większe zainteresowanie tą formą prawną – mówi Anna Gembicka, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi. Przyczynia się do tego kryzys na rynku energii i jej drastyczny wzrost cen. Kolejnym czynnikiem jest prowadzony na zlecenie MRiRW w ostatnich dwóch latach program RENALDO. Jego celem był pilotaż spółdzielni energetycznych i wypracowanie narzędzi wspierających zakładanie takich podmiotów.

Fot. Reverent/Pixabay

– Program RENALDO dotyczący pilotażowych spółdzielni energetycznych ma zachęcić jednostki samorządu terytorialnego, rolników, mieszkańców poszczególnych gmin do tego, żeby się zrzeszać w ramach spółdzielni energetycznych. To stosunkowo nowa forma, bo powstała w 2018 roku na mocy przepisów ustawy dotyczącej spółdzielni energetycznych. Chodzi nam o to, żeby lokalne społeczności inwestowały zwłaszcza w odnawialne źródła energii, które pozwolą na pokrycie zapotrzebowania lokalnej społeczności – mówi agencji Newseria Biznes Anna Gembicka, sekretarz stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju.

Spółdzielnia energetyczna tworzy lokalny rynek energii dla swoich członków na zasadzie zbiorowej działalności prosumenckiej. Jej ideą jest zapewnienie członkom spółdzielni tańszej energii dzięki wykorzystaniu lokalnych zasobów. Polski model polega na handlu energią między poszczególnymi członkami w celu zwiększenia wykorzystania wyprodukowanej energii i zmniejszenia uzależnienia od sieci. Dodatkową zaletą jest więc wzrost bezpieczeństwa energetycznego, ponieważ energia jest bilansowana lokalnie, na małym obszarze.

– Warto zaznaczyć, że najbardziej korzystną finansowo formą spółdzielni energetycznej jest taka, w której to zapotrzebowanie jest pokrywane całkowicie przez lokalne źródła energii, kiedy nie ma konieczności oddawania nadwyżek do sieci. W pewien sposób zachęca to także do długoterminowego planowania ­– mówi wiceminister.

W krajach Europy Zachodniej spółdzielnie energetyczne są od lat bardzo popularne. W Niemczech działa ich ponad 1 tys., w Danii – ok. 2,5 tys. Natomiast w Polsce spółdzielnie energetyczne to stosunkowo nowy twór, zdefiniowany w ustawie o OZE z 2015 roku, ale przepisy szczegółowo regulujące ich działalność zostały wprowadzone dopiero w 2018 roku.

W wykazie prowadzonym przez KOWR jeszcze do niedawna były tylko dwa takie podmioty – w województwie mazowieckim i śląskim. W pierwszych miesiącach tego roku zarejestrowano cztery kolejne. To również efekt programu RENALDO, którego celem było utworzenie pilotażowych spółdzielni energetycznych w wybranych gminach z województwa podlaskiego i kujawsko-pomorskiego. Program potrwa do końca marca tego roku. Jest on realizowany na wniosek MRiRW, finansowany w 100 proc. ze środków UE oraz niemieckiego Federalnego Ministerstwa Gospodarki i Ochrony Klimatu.

– Zainteresowanie teraz, pod koniec projektu, jest bardzo duże. Pomógł nam w tym – niestety, oczywiście w cudzysłowie – kryzys energetyczny. W związku z tym zainteresowanie i samorządów, i przedsiębiorców, i rolników jest bardzo duże. Wszyscy chcieliby znaleźć rozwiązanie dla pozyskania tańszej energii, a spółdzielnie energetyczne w polskim systemie prawnym są właśnie takim rozwiązaniem – mówi Ryszard Kamiński, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Minikowie.

Polskie samorządy są ważnym inicjatorem zakładania spółdzielni energetycznych. Wynika to z tego, że w ostatnich miesiącach ich budżety są drenowane przez rosnące koszty energii.

– Założenie spółdzielni energetycznej przynosi korzyści ekonomiczne gminie i to jest najważniejszy aspekt, ponieważ te środki, które zaoszczędzimy na energii elektrycznej, będziemy mogli przeznaczyć chociażby na wydatki inwestycyjne, modernizację już istniejących obiektów w naszej gminie – dodaje Agnieszka Rutkowska, burmistrz gminy Stawiski, która zarejestrowała swoją spółdzielnię w połowie lutego br. – Jeśli mamy pompy ciepła i fotowoltaikę, to tak naprawdę jesteśmy samowystarczalni. Nie wydajemy środków na obsługę naszych obiektów, a poza tym korzystamy z zielonej energii, więc nie mamy problemów związanych z emisją dwutlenku węgla.

Zgodnie z założeniami doświadczenia i wnioski z projektu RENALDO mają posłużyć jako przykład dla innych gmin zainteresowanych budową spółdzielni energetycznych. Dlatego też przydatnym narzędziem, opracowanym w ramach tego projektu, jest też specjalny kalkulator do wyliczeń techniczno-finansowych, który umożliwia m.in. dobór optymalnych źródeł generacji OZE do potrzeb członków spółdzielni i oszacowanie kosztów takiej inwestycji, oraz specjalny poradnik dla gmin przybliżający tematykę zakładania oraz funkcjonowania spółdzielni energetycznej. Wersja online tego kalkulatora będzie już wkrótce dostępna na stronie KOWR.

W celu popularyzacji idei spółdzielni energetycznych i zalet, jakie może zapewnić gminom wiejskim budowa takich podmiotów, program RENALDO, MRiRW oraz KOWR zorganizował w dniach 1–2 marca konferencję „Zrównoważona transformacja energetyczna obszarów wiejskich – korzyści i potencjał spółdzielni energetycznych”. Przyciągnęła ona szerokie grono gości z Polski, a także przedstawicieli zagranicznych spółdzielni i samorządów, dzięki czemu stanowiła okazję do wymiany doświadczeń w tym zakresie.

– Co prawda projekt RENALDO, czyli rozwój obszarów wiejskich poprzez odnawialne źródła energii, dobiega końca, ale proces tworzenia spółdzielni energetycznych oczywiście dalej trwa w najlepsze. Mamy nadzieję, że ten potencjał energetyki rozporoszonej na terenach wiejskich zostanie wykorzystany – mówi Ryszard Kamiński. 

Źródło: Newseria

Zakład Gospodarki Komunalnej „Bolesław” Sp. z o.o. 32-329 Bolesław ul. Osadowa 1; telefon: +48 32 64 61 148, fax: +48 32 64 61 148, e-mail: biuro@zgkboleslaw.com; NIP: 637-000-43-35, REGON: 272661647; Sąd Rejonowy dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie XII Wydział Gospodarczy Krajowego Rejestru Sądowego, KRS nr 0000041504, Kapitał zakładowy: 2 820 500,00 zł

Skip to content